Strażnik- Paulina Hendel

Umówmy się, możemy sobie wmawiać, że nie ocenia się książki po okładce, ale w większości to sposób wydania często decyduje o tym, czy po daną pozycję sięgniemy, czy też nie. Biję się w pierś, ale gdyby nie wznowienie "Strażnika" Pauliny Hendel, to nie zabrałabym się za niego, bo nawet o nim wcześniej nie słyszałam. A szkoda, bo tyle dobrego by mnie ominęło!

Hubert jest uczniem liceum i razem ze swoją klasą przebywa na wycieczce we Francji. Zamiast zwiedzać katedrę Notre Dame, idzie ze swoim kolegą pod Luwr, gdzie umówili się z dwoma Francuzkami. "I nagle Luwr eksplodował". Następnie Hubert budzi się... 7 lat później i musi odnaleźć się w nowym świecie zniszczonym przez wojnę i słowiańskie demony.

Do książek polskich autorów podchodzę dosyć sceptycznie, bo na wielu już się bardzo mocno zawiodłam. Mimo wszystko, nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała. Koniec końców jestem zadowolona ze spotkania z twórczością Pauliny Hendel. Nie jestem fanką powieści post apokaliptycznych, jednak poprzez połączenie przyszłości z dawnymi wierzeniami słowiańskimi, autorce udało się stworzyć bardzo specyficzny i oryginalny klimat i dzięki temu ten świat zostaje w głowie czytelnika na dłużej. Jednak mam tutaj mały problem: ograniczamy się tylko do Święcina, czyli wioski, gdzie zatrzymuje się Hubert, a o reszcie świata wiemy niewiele. Dopiero pod koniec książki "wychodzimy" trochę dalej, ale to i tak, jak dla mnie za mało. Czuję też niedosyt, jeśli chodzi o demony i wszystkie stwory z naszej mitologii. Jest ich stosunkowo niewiele, Hendel ogranicza się do zaledwie kilku akcji z nimi w roli głównej. Poza tym śledzimy życie codzienne Huberta i innych mieszkańców wioski. Z jednej strony ma to swoje plusy, ponieważ możemy zobaczyć, jak funkcjonuje świat, który tak naprawdę cofnął się w czasie, ponieważ nie ma prądu, żadnych surowców, fabryki nie działają, a ludzie są zdani na to, co sami wytworzą i wyhodują. A z drugiej strony niektórym "Strażnik" może się dłużyć, bo cała książka ma taki schemat: życie codzienne- akcja- życie codzienne- akcja- życie codzienne- akcja i tak do końca. Mnie to nie przeszkadza, ale nie każdemu musi to pasować i jest to całkiem zrozumiałe. 
Trzeba też wspomnieć o bohaterach. Problem stanowi dla mnie tylko jedna bohaterka- Iza. Dziewczyna ciągle się obraża, strzela fochy i fuka na Huberta w sumie nie wiadomo z jakiego powodu. Nie rozumiem jej zachowania. Mogę nawet powiedzieć, że w pewnym momencie zaczęłam wywracać oczami, kiedy po raz kolejny robiła coś bezsensownego. Poza tym nie mam zastrzeżeń, każda z postaci wnosiła coś do tej historii i po prostu wzbudzała moją sympatię. Hubert, główny bohater, jest moim ulubieńcem, bo z jednej strony niby taki playboy, ale w głębi serca to taka ciepła kluseczka śląska. Uwielbiam go! To właśnie chyba dzięki jego postaci tak się zaangażowałam.
Mam jeszcze jedno zastrzeżenie: pewne aspekty Paulina Hendel wyjaśnia wprost, posługując się przemyśleniami Huberta. W pewnych kwestiach to tłumaczenie było zbyt dosadne, tak jakby autorka uważała czytelnika za idiotę, który się niczego nie domyśla i nie odczytuje niczego z zachowania bohaterów czy też ich wypowiedzi. Ja wolałabym taką nutkę niedopowiedzenia, bo wtedy mogłabym interpretować dane słowa lub uczynki na mój własny sposób, który zresztą nie odbiegałby zbytnio od tego, co Paulina Hendel chciała wyrazić. A tak mam wrażenie, że autorka kładzie nam wszystko łopatą do głowy. I chyba właśnie to mi najbardziej przeszkadzało.
Rozpisałam się o tych minusach i pewnie myślicie, że "Strażnik" mi się nie podobał. Wcale nie! Jestem zachwycona!  I tak właściwie mam te wszystkie wady gdzieś, bo mimo wszystko po prostu świetnie się bawiłam w trakcie lektury i przez to jestem w stanie przymknąć oko na wszystkie niedogodności. A zakończenie... własnym oczom nie wierzyłam w to, co przeczytałam na ostatnich stronach. Potrzebuję drugiego tomu na JUŻ. Na szczęście nie muszę długo czekać, bo kolejna część "Strażnika" wychodzi już 3 kwietnia.
Podsumowując, polecam książkę Pauliny Hendel, co może się kłócić z tym, że wyliczyłam wszystkie te wady, ale po prostu wyłączcie myślenie, podejdźcie do "Strażnika" na luzie, a zobaczycie, że będziecie się po prostu świetnie bawić i poznacie świetnych bohaterów (oprócz Izy), świetny świat (chociaż wiadomo o nim znowu nie aż tak dużo jakbyśmy chcieli, ale kogo to obchodzi?). Ja jestem zachwycona!
Moja ocena: 7/10

PS Wcale bym się nie obraziła, gdyby wydawnictwo chciało mi przysłać drugi tom do recenzji przedpremierowo, bo chyba nie wytrzymam do kwietnia.

Trzymajcie się! :D

Komentarze

  1. Po przeczytaniu tego postu ksiazka wydaje sie byc bardzo interesujaca. Mysle ze w przyszlosci po nia siegne. Bardzo fajny post, dlugo na niego czekalem ale sie doczekalem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja i tak miałam w planach przeczytać te książki, nawet w starym wydaniu, o ile w ogóle bym go zdobyła. Ale też się cieszę, że wyszły nowe bo są dużo piękniejsze. *-*

    Ja kocham książki od Hendel. W ,,Strażniku" się zakochałam, mi tam nie przeszkadza, że akcja toczyła a się w tej jednej wiosce, bo mega polubiłam bohaterów. Ale drugi tom już jest bardzo grupy więc tam na pewno autorka rozwinie świat. :)
    Lost In My Books

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty