Baśń Andersena opowiedziana na nowo, czyli "Pod Taflą" Louise O'Neill

Ostatnio wydawnictwa bardzo nas rozpieszczają i dzięki nim w Polsce ukazują się coraz to ciekawsze pozycje. Jedną z premier, obok których nie można przejść obojętnie, jest Pod Taflą Louise O'Neill. O tej powieści można było dużo usłyszeć w Polsce, już na długo przed premierą, w kontekście czytania po angielsku. Miałam nawet ochotę zapoznać się z tą historią w oryginale, ale wtedy We Need YA ogłosiło, że The Surface Breaks ukaże się u nas i to niezmiernie mnie ucieszyło.
W książce śledzimy losy Gai, piętnastoletniej syreny, córki Władcy Mórz. Dziewczyna słynie ze swojej urody oraz zniewalającego głosu. Z tych samych powodów ojciec wyraźnie ją faworyzuje. Sam Władca nie wymaga tak właściwie od swoich córek niczego ponadto. Mają tylko ładnie wyglądać i przytakiwać mężczyznom. Kiedy Gaia skończy szesnaście lat, ma związać się z dużo od niej starszym wojownikiem. Syrenka jest tą wizją przerażona i dlatego postanawia uciec na powierzchnię.

Na krótko przed zaczęciem lektury, miałam obawy, czy Pod Taflą będzie w stanie mnie czymkolwiek zaskoczyć. W końcu to retelling, czyli opowiedzenie znanej historii i przekształcenie jej tak, żeby mimo wszystko wniosła coś nowego. Poza tym, powiedzmy to sobie szczerze: nie jestem fanką Małej Syrenki w wersji Disneya. Zawsze bardziej intrygowała mnie mroczniejsza wersja autorstwa Hansa Christiana Andersena. Jednak już kilka pierwszych rozdziałów utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie będzie żaden "odgrzewany kotlet", a ciekawe wykorzystanie znanych większości osób motywów. Co więcej, warto wspomnieć, że Pod Taflą bazuje właśnie na historii duńskiego autora, a nie tej disneyowskiej. Jednak i fani animacji znajdą tutaj dla siebie kilka easter eggów (jawne nawiązanie do innej treści), takich jak na przykład widelec służący za grzebień oraz fakt, że Gaia posiada czerwone włosy.
Okładka książki mogłaby sugerować zawartość przeznaczoną dla dzieci lub młodszej młodzieży, jednak nic bardziej mylnego. Louise O'Neill jest momentami bardzo dosadna, nie wzbrania się przed opisywaniem scen przemocy lub molestowania, czasem ze szczegółami. Dlatego też polecałabym lekturę tej książki nieco dojrzalszym czytelnikom. Przemawia za tym również fakt, że Pod Taflą to tak naprawdę powieść feministyczna. Od razu rozgraniczmy to sobie: feminizm to ruch opowiadający się za równością obu płci i tym, że nikt nie jest od nikogo gorszy; feminazizm- dziwny odłam feminizmu, który nakazuje gnębić mężczyzn i obwiniać ich za całe zło tego świata. Wiele osób zarzuca tej powieści to drugie, co nie jest dla mnie zrozumiałe. To nie jest żaden manifest, w którym autorka obraża mężczyzn i nawołuje do ich zdegradowania. Ona używa mocnych, czasem wręcz przerysowanych scen do zobrazowania i uwypuklenia tego, jak niesprawiedliwie traktowane są kobiety. Ba! Nawet stwierdza, że to płeć żeńska jest w pewnym stopniu za to odpowiedzialna, dając przyzwolenie na niektóre zachowania. Świetnie obrazuje to ten fragment:

"Zawsze to kobiety są wszystkiemu winne. Zauważyłaś? Żony mają opinię zrzędliwych bab. Kochanka to suka, która zdradziła swoje siostry. A mężczyźni prześlizgują się przez życie wolni od winy. Tak mało wymagamy od naszych chłopców, nieprawdaż?"

Całkowicie się z tym zgadzam, ponieważ kobiety nie okazują sobie wspracia sobie nawzajem. Oczywiście nie twierdzę, że "same jesteśmy sobie winne", ale powiedzmy sobie szczerze, ile razy ktoś z nas był świadkiem sytuacji, kiedy o chociażby zdradę męża nie jest obwiniany sam mężczyzna, ale kobieta, która go "odciągnęła" od żony? To jest moim zdaniem przestroga i zachęcenie do tego aby się solidaryzować, bo w grupie tkwi siła. Zresztą finał Pod Taflą również nas przekonuje o tym, że może nie pojedyncze jednostki są w stanie coś zrobić, ale grupa już tak. Zabrakło mi tutaj tylko jednej rzeczy, czyli "dobrego" mężczyzny. Wszystko w powieści Louise O'Neill jest czarne lub białe i właśnie dlatego uważam, że pokazanie chociażby jednego mężczyzny po stronie kobiet byłoby ciekawym i przełamującym schematy elementem, a cała książka zmieniłaby wydźwięk na mniej stereotypowy.
Nie chcę jednak rozwodzić się tutaj tylko nad zagadnieniami feminizmu, chociaż stanowi on najważniejszy punkt tej powieści. Nawet bohaterowie ustępują mu miejsca, chociaż to właśnie nimi Pod Taflą stoi. Najmniej istotna jest tu fabuła. Jeśli ktoś zna oryginalną wersję tej historii, to nie będzie absolutnie niczym zaskoczony. Tylko że w przypadku książki Louise O'Neill właśnie nawet nie chodzi o to, by zostać zaskoczonym. Nie chodzi o pościgi, wybuchy i zwroty akcji. Tutaj liczy się przede wszystkim psychologia bohaterów i poruszenie pewnych kwestii społecznych, o których wiele osób boi się lub po prostu nie chce mówić. To powieść, która skłania do refleksji i której nie wystarczy przeczytać. Ona wymaga zastanowienia i, co najważniejsze, otwiera pole do dyskusji. Znalazłam w niej wiele mądrości, mimo że sama książka wydaje się niepozorna:

"Dlaczego miałabym się poczuć urażona? Mała syrenko, bycie nazwaną grubą to nie zniewaga. To równie pozbawione głębszego znaczenia określenie co chuda. To tylko proste opisy. Dopiero twój ojciec nadał temu słowu negatywne zabarwienie i uznał, że stan, jaki opisuje, również jest czymś godnym wstydu"

 Uważam, że Pod Taflą to powieść, która może dodać wiary w siebie i swoją siłę oraz umiejętności, szczególnie młodym dziewczętom. Takie książki są potrzebne aby ukazywały, że nie należy się bać walczyć o swoje prawa i wyrażać sprzeciw, kiedy czują, że ktoś nie zachowuje się wobec nich odpowiednio.
Chciałam poświęcić też fragment tej recenzji bohaterom i temu, jakie wrażenie na mnie wywarli. Teraz jednak stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli każdy czytelnik zapozna się z nimi sam, bez uprzedniej wiedzy o tym, jacy są, bo wtedy ta lektura będzie najpełniejsza i wywrze największe wrażenie na odbiorcy tekstu.
Podsumowując, uważam, że Pod Taflą to bardzo potrzebna we współczesnym świecie powieść, która pokazuje, że to w grupie tkwi siła i trzeba okazywać sobie wsparcie, a przy tym doda młodszemu pokoleniu siły we własne możliwości. Bardzo się cieszę, że książka została wydana w Polsce, bo jest to naprawdę wartościowa lektura. Trzeba po prostu wiedzieć, czego w niej szukać.
Moja ocena: 9/10

Nazwa Przystanek Bookstock do czegoś zobowiązuje i kiedyś, w zamierzchłych czasach, do każdej recenzji dodawałam utwór, który kojarzy mi się z daną książką. Sama nie wiem czemu od tego odeszłam, ale czas powrócić do korzeni. Wspominałam, że nie jestem fanką Małej syrenki, jednak w trakcie lektury miałam w głowie ten utwór:


 W wersji duńskiej aby bardziej pasowała do oryginalnej historii Andersena.

Bardzo dziękuję wydawnictwu We Need YA za możliwość przeczytania i zrecenzowania Pod Taflą przedpremierowo.

Komentarze

  1. Bardzo podoba mi się książka pomimo że jestem facetem ale myślę że w przyszlosci sięgnę po tę pozycję :) czekam na kolejny post

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty