Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej, czyli podsumowanie maja 2019 + TBR na wakacje

Cześć! Wiem, że ten post jest trochę spóźniony, ale tak zaangażowałam się w zaliczanie przedmiotów na studiach i przygotowania do egzaminów, że zanim się obejrzałam, "zrobiła się" już końcówka czerwca. Gdzie ten czas tak pędzi? 
Mimo tego zamieszania udało mi się w maju trochę poczytać, chociaż dopadł mnie swojego rodzaju zastój czytelniczy. Ale bynajmniej nie robię sobie wyrzutów z tego powodu. Czasem po prostu muszę odpocząć od książek i, moim zdaniem, jest to zupełnie normalne zjawisko. Na szczęście nie trwa u mnie szczególnie długo – zazwyczaj kilka dni. 
Dobra, koniec tych wstępów, przejdźmy do meritum. W maju przeczytałam 7 książek, a aż 2 z nich to prawdziwe perełki, które prawdopodobnie pojawią się w zestawieniu najlepszych książek tego roku. 
  1. A Very Large Expanse of Sea (Tahereh Mafi) – miesiąc zaczęłam tą świetną lekturą. To niby zwykła powieść młodzieżowa, ale jakże uniwersalna i ważna w kontekście tego, co się dzieje na świecie. Głównym problemem tej książki jest rasizm, z którym spotyka się główna bohaterka, muzułmanka, niedługo po zamachu na World Trade Center w 2001 roku. To jest jednak bardzo skrótowy opis i uważam, że "AVLEoS" zasługuje na więcej uwagi, dlatego w przygotowaniu jest już post, w którym porównuję powieść Mafi z kolejną książką przeczytaną w maju. 
  2. The Hate U Give. Nienawiść, którą dajesz (Angie Thomas) – poruszona wyżej wspomnianą książką, sięgnęłam po kolejną o tej tematyce. Tu miałam już jednak pewne zastrzeżenia. Ale wszystko wyjaśnię w osobnym poście.
  3. Tropiciel (Paulina Hendel) – drugi tom przygód Huberta, który musi odnaleźć się w post-apokaliptycznej rzeczywistości, gdzie do życia powracają demony znane z mitologii słowiańskiej. Trochę bałam się wtórności tego tomu, szczególnie po tym, jak zakończył się "Strażnik" (recenzja), ale Hendel  nie jeden raz mnie zaskoczyła. Poza tym uwielbiam nawiązania do naszej mitologii, o której wiemy bardzo niewiele, a z której wywodzi się jednak wiele polskich tradycji. Dla mnie 7/10.
  4. Twój Simon (Becky Albertalli) – tę powieść możecie znać również pod tytułem "Simon oraz inni Homo sapiens". Chciałam sprawdzić, o co tyle zamieszania. Zawiodłam się. Chyba dam sobie spokój i przestanę szukać dobrej książki z wątkiem homoseksualnym (oprócz "Nasz ostatni dzień" Adama Silvery), ponieważ skręca mnie, kiedy jedyną cechą geja jest to, że... jest gejem. Tak jakby był wyprany z osobowości i zainteresowań, a jedyne, co się liczy, to to że jest "homo". Nie zżyłam się z bohaterami tej książki, a momentami miałam już dosyć. Z drugiej strony jednak, niektóre fragmenty były dobrze rozpisane lub po prostu zabawne. Cenię sobie (dobry i inteligentny!) humor w literaturze, gdyż autorom naprawdę trudno jest się wpasować w moją "skalę śmieszności". Po prostu nie śmieszą mnie proste, prymitywne suchary, jakimi czasem raczą nas pisarze. Lubię, kiedy dochodzi do pomyłek i absurdów w powieści i kiedy to się po prostu fajnie łączy z fabułą. 6/10.
  5. Zawsze i wszędzie (Brittainy C. Cherry) – dla rozluźnienia musiałam przeczytać jakiś romans. Poza tym, ciągle nie ustaję w poszukiwaniu dobrej książki z tego gatunku. Dla niektórych "dobry romans" może brzmieć jak oksymoron, ale ja naprawdę jestem święcie przekonana, że gdzieś tam istnieje historia miłosna, która nie jest kolejnym odwzorowanym schematem i która będzie naprawdę godna polecenia. Ale "Zawsze i wszędzie" taką powieścią, niestety, nie jest. Chociaż momentami nieoczywista, to w ogólnym rozrachunku i tak przewidywalna. Nic nie wniosła do mojego życia, zapewne za jakiś czas o niej zapomnę. Jeśli ktoś liczy na rozrywkę i odprężenie, to polecam, ale jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej, to musi się udać gdzie indziej. Ze względu na to, że byłam psychicznie zmęczona, to i tak dałam książce Cherry 7/10 (trochę zawyżona ocena, ale "Zawsze i wszędzie" po prostu wpasowało się w mój nastrój).
  6. Jedyne takie miejsce (Klaudia Bianek) – recenzja
  7. Siedmiu mężów Evelyn Hugo (Taylor Jenkins Reid) – to właśnie druga z literackich pereł, na które trafiłam w maju. Cudowna powieść. Recenzja
Jeśli chodzi o plany na czerwiec, to chyba już za późno, by o nich pisać. Zresztą teraz, kiedy już jestem prawie po sesji, zapewne nie będę wiedziała, co czytać, dlatego robię sobie ogólne plany czytelnicze na kolejne 3 miesiące. Dobrze, że nie mam żadnych praktyk i nie muszę się niczym przejmować.  Jest zbyt dużo książek, bym mogła w 100% ustalić, co będę czytać. Ale! Są książki, które mnie wołają, i które muszę po prostu "przerobić", bo jeśli nie teraz, to już chyba nigdy. I to właśnie te pozycje Wam przedstawię:

  1. Szczygieł (Donna Tartt)- czytałam już "Tajemną historię" tej autorki i to była jedna z najlepszych książek, z jakimi spotkałam się w całym moim życiu. Dlatego mam też wielkie oczekiwania co do "Szczygła". Poza tym, w listopadzie w kinach ukaże się jego ekranizacja, więc sami rozumiecie. Tak naprawdę, to już nawet zaczęłam lekturę, ale ze względu na egzaminy nie mogę usiąść "raz a dobrze" i dokończyć, ale póki co, to jest CU-DO. 
  2. Małe życie (Hanya Yanagihara)- to jest powieść, która ma wielu zwolenników, ale też sporo przeciwników, którzy twierdzą, że jest przeceniana. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała wyrobić sobie własnej opinii, szczególnie przy tak spornej pozycji. "Małe życie" podobno łamie serce i doprowadza do płaczu, więc czekam na ten ogrom emocji z niecierpliwością. 
  3. Mitologia słowiańska (Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona)- na fali historii inspirowanych naszą rodzimą mitologią (Kwiat paproci lub Żniwiarz) stwierdziłam, że wiemy o tych wierzeniach bardzo niewiele, a przecież tak wiele polskich zwyczajów wywodzi się właśnie od nich. Zresztą, nie ma chyba nic bardziej "słowiańskiego" od lata, które spędzę w domu rodzinnym na wsi w otoczeniu pól, na których kołyszą się kłosy zboża... Dobra, trochę odleciałam, ale sami przyznacie, że to już zrobi klimat. Jestem jednak ciekawa, jak te "nasze" mity zostały przedstawione przez autorów, bo od tego też wiele zależy. Mam jednak nadzieję, że się nie zawiodę!
  4. Król (Szczepan Twardoch)- miałam tę książkę już od dłuższego czasu na oku. Potem Polskę obiegła wieść, że będzie serial. Poza tym, wyobraźcie sobie tę scenerię: Warszawa, lata trzydzieste XX w., jakiś ciemny zaułek, a tam faceci palący papierosy. Czujecie ten klimat? Gdzieś czytałam, że "Król" to polska wersja "Peaky blinders". Nie chciałabym porównywać tych historii, szczególnie dlatego, że to dwa różne formaty, ale seriale (prawie) na pewno ze sobą zestawię. 
  5. Pokój z widokiem. Lato 1939 (Marcin Wilk)- kolejna idealna na lato pozycja. Szczerze mówiąc nie wiem, czego mogę się spodziewać po tej książce i myślę, że po prostu dam się zaskoczyć. Ale czy będzie to zaskoczenie pozytywne? 
  6. Geekerella (Ashley Poston)- myślę, że przyda mi się taka powieść, która da mi odpocząć od przemocy, okrucieństwa i problemów zawartych w wyżej wymienionych pozycjach. Czuję, że "Geekerella" będzie odpowiednim wyborem!
  7. Wicked Saints (Emily A. Duncan)- ciągle próbuję swoich sił w czytaniu po angielsku. Padło na "Wicked Saints" głównie dlatego, że książka ta robi furorę wśród zagranicznych recenzentów. Już sam opis jest bardzo zachęcający, a le zaważył fakt, że jest to powieść inspirowana rosyjskim i polskim folklorem. Bardzo ciekawi mnie spojrzenie osoby "z zewnątrz" na naszą kulturę i zastanawiam się, jakie motywy wykorzystała autorka.
  8. The Crown's Game (Evelyn Skye)- kolejna pozycja po angielsku, również inspirowana Rosją. Carską, gwoli ścisłości. Mój wewnętrzny rusofil jest bardzo podekscytowany poznaniem tej historii. 
  9. Amerykańscy bogowie (Neil Gaiman)- z tym autorem mam problem. Jedne jego książki podobały mi się, inne już niekoniecznie. A "Amerykańscy bogowie" to dosyć gruba książka, dlatego z obawy, że nie przypadnie mi do gustu, po prostu ją odkładałam. Ostatnio jednak poczułam, że to jest ten moment na przeczytanie tej książki, która zalega mi na półce chyba 3 (jeśli nie więcej) lata. A poza tym, chcę w końcu obejrzeć serial! 

Tak jak wspominałam, nie są to wszystkie książki, które mam w planach, ale te na pewno przeczytam i przerobię i spróbuję też naskrobać recenzje. Jeśli jesteście szczególnie ciekawi którejś z nich, to dajcie znać, wtedy będę miała dodatkową motywację do czytania.
I w sumie to by było na tyle. Mam nadzieję, że u Was maj był czytelniczo udany. Chętnie też się dowiem, jakie macie plany na wakacje! Pa!

Komentarze

  1. Ja jestem bardzo ciekawy Szczygła i wicked saints
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, o każdej z twoich przeczytanych książek mam coś do powiedzenia i aż nie wiem do której się odnieść. :D
    2 pierwsze na pewno chciałabym poznać. :)
    A czytałaś inne książki Brittainy C. Cherry?
    ,,Jedyne takie miejsce" uwielbiam, dla mnie to właśnie 2 taka Cherry. ♥
    "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" to bym przeczytała, ale przez ten wysyp opinii, czuję się lekko zniechęcona.

    Ja się nie polubiłam z Gaimanem, totalnie nie odpowiada mi jego styl pisania. Czytałam Ameryńskich Bogów i mnóstwo rzeczy zarzuciłam tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam wszystkie książki Cherry, oprócz "Siły, która ich przyciąga", jednak i ta czeka w kolejce. Naprawdę bardzo mi się podobają, jednak im więcej powieści tej autorki czytam, tym więcej widzę też schematów, niestety.
      "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" naprawdę warto przeczytać! Nie zniechęcaj się, proszę <3
      No właśnie stwierdziłam, że jeśli "Amerykańscy bogowie" mi się nie spodobają, to nie będę już sięgać po książki Gaimana, bo to naprawdę trudna sprawa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty