Książka, która wygrała w konkursie, czyli "Jedyne takie miejsce" Klaudii Bianek

Cześć! Dzisiaj mam dla Was książkę, która jest debiutem młodej, polskiej autorki. Może kojarzycie sytuację sprzed roku (?), kiedy to wydawnictwo wysłało do wybranych blogerów egzemplarze z niezapisanymi stronami, ogłaszając tym samym konkurs. I Klaudia Bianek właśnie ten konkurs wygrała, a w nagrodę, wydawnictwo wydało jej książkę. Na samym wstępie chciałabym pogratulować Klaudii wygranej, bo "Jedyne takie miejsce" konkurowało z wieloma innymi dziełami (ponad 50), więc dla wydawnictwa nie była to łatwa decyzja. Przejdźmy jednak do zawartości książki.

W powieści śledzimy losy dwojga bohaterów: Leny i Alana. Są oni przyjaciółmi z dzieciństwa. Spotykali się jednak tylko w wakacje, ponieważ chłopiec przyjeżdżał do swojego dziadka na wieś, by spędzać z nim czas wolny od szkoły. Jednak w pewnym momencie Alan przestał go odwiedzać. Upłynęło kilka lat. W tym czasie Lena została nastoletnią matką. Z tego powodu miała ciężko w szkole, ledwo zdała maturę, a w dodatku rówieśnicy się z niej wyśmiewali. Alan zakończył czteroletni związek z dziewczyną, która go zdradziła. Powrócił na wieś, do dziadka i spotkał swoją towarzyszkę z dzieciństwa.

"Jedyne takie miejsce" została określona mianem "najważniejszej powieści tego roku". Przynajmniej, jeśli chodzi o New Adult. Początkowo nie miałam zamiaru jej czytać, ale kiedy wydawnictwo zwróciło się do mnie z propozycją zrecenzowania tej książki, stwierdziłam, że dam jej szansę. Poza tym, właśnie potrzebowałam odpoczynku od fantastyki młodzieżowej i literatury pięknej, dlatego się zgodziłam. 
Na początku byłam zauroczona. Autorka opisała sielskie, życie na wsi, co jest mi bardzo bliskie. Tu już Klaudia Bianek zagrała na mojej nostalgii za dzieciństwem w otoczeniu przyrody. Poza tym poznaliśmy głównych bohaterów, ich bliskich, ich historie. Pojawiły się pewne zagadki z przeszłości, więc ciekawość czytelnika zostaje przyciągnięta już na pierwszych kilkudziesięciu stronach. Jednak tak naprawdę, można pomyśleć, że to proste i wiadomo, jak ta historia się zakończy. Jak więc widać, pojawiają się w tej książce schematy, a do tego nie są wykorzystywane w jakiś szczególnie oryginalny sposób. Ale z drugiej strony muszę przyznać, że w pewnym momencie miałam wątpliwości, czy będzie tak, jak myślałam. Klaudia Bianek potrafi jednak zaskoczyć. Czy wszystko skończyło się tak, jak myślałam? Tego nie mogę zdradzić...
Kiedy kilka dni po przeczytaniu myślę o "Jedynym takim dniu", ciągle pamiętam ten uroczy, wiejski klimat i to rodzinne ciepło, które z tej powieści aż biło. Babcia Leny i dziadek Alana to chyba najbardziej uroczy starsi ludzie, z którymi spotkałam się w literaturze. Sama dwójka głównych bohaterów jest trudna do określenia. Z jednej strony niby schematyczni: grzeczna dziewczyna i bogaty badboy, ale z drugiej strony Lenie naprawdę daleko do niewiniątka, a Alanowi do zarozumiałego chłopaka. Oboje są bardzo młodzi: Lena ma 18 lat, a Alan 20. Oni dopiero wkraczają w dorosłość, chociaż tak naprawdę wiele już przeszli. Są jak dzieci, które bardzo szybko musiały dorosnąć, inaczej nie poradziliby sobie w tej rzeczywistości, w której się znaleźli. Nie są idealni, mają swoje wady, ale to czyni ich bardziej ludzkimi, normalnym. Nie są wyidealizowani, łatwo się z nimi zżyć i im kibicować, dlatego jako czytelnik byłam jeszcze bardziej zaangażowana w ich historię. Relacje między bohaterami są momentami świetnie rozpisane, a czasem nie jest wiadome, skąd się wzięły i jaki jest tego cel. Najbardziej zachwyciła mnie relacja Alana z Marcelem, dwuletnim synem Leny. Zresztą malec jest w sam w sobie rozkoszny.
Jeśli chodzi o język, to przyznam szczerze, nie zachwyciłam się nim. Jest prosty, niewyszukany, lekki, nic szczególnego. Nie wiem, jak to możliwe, ale mimo to Klaudia Bianek w taki sposób opisała przyrodę i otoczenie bohaterów, że wręcz czułam to duszne, letnie powietrze, przesycone zapachem lasu i kwiatów. To wrażenie potęgował fakt, że książkę tę czytałam w moim domu rodzinnym na wsi, pod lasem. Coś wspaniałego! Warto też wspomnieć, że na końcu "Jedynego takiego miejsca" dołączona jest playlista. Warto posłuchać tych utworów aby jeszcze lepiej wczuć się w klimat powieści.
Nieważne, czy to książka od wydawnictwa, czy nie- moja opinia zawsze jest szczera i zgodna z tym, co myślę i czuję. Dlatego też muszę wytknąć tej książce kilka wad. Niestety. Są trzy, z czego o dwóch już wspominałam: niewyszukany język i schematyczność. Trzecia to niektóre zachowania bohaterów, oczywiście Leny i Alana. Czasami miałam wrażenie, że oni sami nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą i sami sobie komplikują życie przez jakieś niejasności i niedopowiedzenia. Co więcej, Alan w pewnym momencie działał mi na nerwy, zachowywał się jak pies ogrodnika. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ponieważ byłoby to zdradzenie części fabuły, a przyjemności z czytania nie chcę nikomu odbierać. Niemniej jednak jego działania nie były fair w stosunku do Leny i tak naprawdę współczułam jej, ponieważ sama czułabym się na jej miejscu zagubiona.
Podsumowując, "jedyne takie miejsce" to dosyć udany debiut, jednak nie wycisnął ze mnie łez, które tak mi obiecywano w innych recenzjach. Mam mieszane uczucia w związku z tą książką. Niby jest urocza i ciepła, ale z drugiej strony istnieją w niej zgrzyty, fabularne i stylistyczne, które w pewien sposób odebrały mi pełną przyjemność z lektury. Jeśli jednak ktoś jest w stanie przymknąć na to oko lub po prostu tego nie zauważa, powinien czerpać radość z czytania. Nie skreślam jednak Klaudii Bianek. Z chęcią dam jej kolejną szansę i sprawdzę, czy się rozwinęła.
Moja ocena: 6/10

Bardzo dziękuję wydawnictwu We Need YA za możliwość zrecenzowania książki.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty