Sztuka i poszukiwanie samego siebie -"Szczygieł" Donna Tartt

Są takie książki, które bardzo nas intrygują, ale jednocześnie przerażają swoim rozmiarem i dlatego czekają nawet kilka lat na półce na przeczytanie. Tak właśnie było w przypadku moim i Szczygła. Ciągle nam było nie po drodze, ale w końcu świat obiegła wieść, że powieść Donny Tartt zostanie zekranizowana, a film w Polsce zobaczymy już w listopadzie. Właśnie to zmotywowało mnie do sięgnięcia po Szczygła. Nie było to jednak moje pierwsze spotkanie z twórczością Tartt. Wcześniej czytałam Tajemną historię, która mnie zachwyciła i dlatego też miałam wysokie oczekiwania względem tej książki. Czy je spełniła?

W powieści śledzimy losy chłopca - Theo Deckera, który w zamachu na muzeum traci matkę. Trzynastolatek w irracjonalnym odruchu kradnie jeden z najcenniejszych obrazów, tytułowego  Szczygła. Odtąd chłopiec musi uporać się ze stratą mamy i odrzuceniem ze strony swojej rodziny.  Razem z nim przebywamy w deszczowym Nowym Jorku, upalnym Las Vegas i, wreszcie, w ponurym Amsterdamie. W ciągu tych ponad ośmiuset stron obserwujemy, jak Theo dorasta i przeobraża się w poważnego trzydziestolatka, a także to, jaki wpływ ma na niego ten niewielki i niepozorny obraz - jedyne, co łączy go z mamą.

Na początku warto wspomnieć, że Szczygieł to nie jest powieść, w której chodzi o pościgi, wybuchy i akcję. Nie. Tutaj liczy się przede wszystkim psychologia bohatera, jego relacje z innymi postaciami i sztuka. W literaturoznawstwie istnieje termin pochodzący z języka niemieckiego, czyli Bildungsroman. Przekładając na nasze jest to powieść rozwojowa. I Szczygieł właśnie taką powieścią jest. Główna jej oś opiera się na przeżyciach bohatera, jego dorastaniu, dojrzewaniu emocjonalnym i poszukiwaniu swojego miejsca na świecie. To jest książka, którą trzeba się delektować ze względu na kunszt pisarski autora. Ta powieść sama w sobie jest dziełem sztuki i jeśli ktoś ocenia ją słabo "bo czyta się wolno" to nie mam więcej pytań. Owszem, można nie lubić tych bohaterów lub samej fabuły, ale czasem w powieści nie chodzi o to, żeby dużo się działo i żebyśmy byli w stanie przeczytać ją w jeden dzień czy też utożsamić z danym bohaterem. Moim zdaniem należy doceniać styl pisania Tartt, który przewyższa wszystkie inne, z jakimi się dotąd spotkałam, bo to swojego rodzaju sztuka dla sztuki. Szczygieł to książka dosyć wymagająca. Jest pełna nawiązań do różnych systemów filozoficznych oraz historii sztuki. Nie znaczy to jednak, że jest trudna w odbiorze i bez znajomości różnych nurtów jej nie zrozumiemy. Po prostu ta lektura będzie bardziej wartościowa i nabierze więcej sensu, jeśli ktoś taką, chociażby cząstkową, wiedzę posiada, więc nikt nie powinien się zniechęcać. Jedyne co mogę zarzucić Szczygłowi w tym aspekcie to to, że czasem jest on aż za bardzo naładowany tymi treściami. Przydałoby się tutaj lepsze wyważenie jeśli chodzi o akcję i wszelkiej maści dygresje. I myślę, że właśnie to zniechęca tyle osób. Sytuacja lepiej wyglądała w Tajemnej historii tej samej autorki.  Nie obyło się tam bez intelektualnych smaczków, ale został zachowany balans. Tutaj przeważa filozofia i sztuka. W jakiś sposób rozumiem osoby, które twierdzą, że Szczygieł jest aż za bardzo. Warto mieć to wszystko na uwadze, sięgając po tę książkę, bo to zdecydowanie nie jest powieść, którą czyta się dla odprężenia. Trzeba się mocno skupić w czasie lektury. Jeśli więc ktoś oczekuje od tej pozycji rozrywki, to srogo się rozczaruje.

Razem z Theo podróżujemy do Nowego Jorku, Las Vegas i Amsterdamu. Z jednej strony mogłam odczuć klimat tych miast, ale z drugiej miałam ochotę na więcej informacji o nich. One aż się proszą o jakieś piękne opisy, niczym opis Paryża u Victora Hugo. I tego mi trochę zabrakło, bo wiem, jak wspaniale pisać potrafi Tartt. Zapadła mi w pamięć scena, kiedy podczas wizyty w muzeum mama Theo opowiada mu o Lekcji anatomii doktora Tulpa. I ten opis to prawdziwy majstersztyk.

Co prawda, według większości czytelników tytuł powieści odnosi się głównie do obrazu, wykorzystanego zresztą też na okładce. Ja pozwoliłam sobie na głębszą interpretację. Uważam, że tytułowym Szczygłem jest też sam główny bohater Theo. Zauważyliście, że ptaszek na obrazie jest uwiązany? Myślę, że tak samo Theo jest uwiązany do swojej przeszłości, nie może się wyrwać na wolność, nieważne co by nie robił, jego przeszłość oraz to co przeżył, będzie go ścigać. Do tego sama historia obrazu jest bardzo ciekawa. Jest to ostatnie dzieło, które namalował Fabritius przed śmiercią. Poza tym malarz zginął w wybuchu, a wiele jego prac uległo zniszczeniu. Ale Szczygieł przetrwał. Zupełnie jak Theo...

Podsumowując, Szczygieł to książka ciężka w odbiorze, być może dla niektórych za trudna, momentami przytłaczająca, ale równocześnie warta każdej poświęconej jej minuty. Gwarantuję, że po skończonej lekturze ta książka Wam się odwdzięczy, o ile jej na to pozwolicie.
Moja ocena: 8/10

Szkoda, że film w Polsce się ostatecznie nie ukazał. 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa recenzja :) pomimo że widziałem film to mam ochotę przeczytać książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty