Gołąb i wąż - Shelby Mahurin [recenzja]

Cześć! Dzisiaj mam dla Was recenzję jednej z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku, czyli książki "Gołąb i wąż" autorstwa Shelby Mahurin. Powieść była bardzo zachwalana jeszcze przed ukazaniem się w Polsce, więc znów mieliśmy do czynienia z hypem na dany tytuł. Czy wszystkie te pochlebne opinie znalazły, według mnie, swoje uzasadnienie w treści książki? Zapraszam do przeczytania recenzji! 

W powieści Mahurin śledzimy losy dwójki bohaterów: Louise le Blanc, która jest córką najbardziej poszukiwanej przez łowców wiedźmy oraz Reida Diggory'ego - kapitana chasseurów, czyli formacji, której głównym zadaniem jest tropienie wiedźm i zabijanie ich. Pewnego dnia oboje znajdują się w dość krępującej sytuacji i, ze względu na obyczajowość, zostają zmuszeni do zawarcia małżeństwa. Córka czarownicy i łowca czarownic? To się nie może udać. Chyba że Lou przemilczy swoje pochodzenie... 

Muszę szczerze przyznać, że najmocniejszym punktem "Gołębia i węża" są według mnie bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani. Nie chodzi tu tylko o głównych bohaterów, ale nawet postacie poboczne są dopracowane i nie służą autorce tylko do pchania fabuły naprzód, ale faktycznie coś do tej historii wnoszą. Nie powinno jednak nikogo dziwić, że czytelnik najbardziej zżywa się z Lou i Reidem. W końcu to oni prowadzą naprzemiennie narrację, więc to w ich odczucia i myśli mamy wgląd, a dzięki temu również zrozumienie dla ich decyzji czy zachowań. Lou jest postacią bardzo wyrazistą. Dawno nie spotkałam takiej bohaterki. Jest to twarda, zadziorna, odważna, pełna życia dziewczyna, która dąży do wyznaczonego sobie celu. Jej charakter najbardziej uwidaczniał się w dialogach - różnego rodzaju komentarze czy docinki, nie tylko wywoływały mój uśmiech, ale właśnie dodawały tej postaci jakiegoś dodatkowego rysu charakterologicznego. Tutaj trzeba więc przyznać, że Shelby Mahurin potrafi pisać dobre, a przede wszystkim wiarygodne dialogi, od których nie wieje sztucznością na kilometr. 
Reid natomiast jest równie ciekawą postacią, chociaż momentami, szczególnie na początku powieści, może się wydawać, że daleko mu do Lou. Nic bardziej mylnego! Reid jest gotowy do poświęceń i wierny swoim przekonaniom. Jego charakter jest mocny, ale jak się okazuje także złożony, a przede wszystkim niejednoznaczny. Niby twardo stąpa po ziemi, a jego jedynym celem jest zabijanie czarownic, ale pod wpływem Lou uczy się również czerpania radości z życia, a także tego, że świat nie jest czarno-biały i że nie dzieli się tylko na tych dobrych i tych złych. I to nadaje też ciekawy wydźwięk całej książce. Na przykładzie Reida możemy nauczyć się, że "inny" nie znaczy "zły", a nasze stanowisko nie jest jedynym słusznym. 
Ciekawe jest również to, że w przypadku "Gołębia i węża" nie da się jednoznacznie określić, kto jest antagonistą, bo zależy to od punktu widzenia. Dla chasseurów złe są czarownice i należy je wszystkie  najlepiej spalić. Prześladowane czarownice natomiast uważają, że to chasseurzy, Kościół i Arcybiskup to prawdziwe wcielenie zła. 
Jako czytelnicy mamy dosyć wysoki próg wejścia, bo w sam środek akcji, ale nie przysparza to problemów w odnalezieniu się w tym świecie. Fabuła jest ciekawa, nie ma dłużyzn, proporcje między narracją Lou i Reida są dobrze wyważone. Jak najbardziej czekam na kolejną część ich przygód!
Po przeczytaniu "Gołębia i węża" wszystkie zachwyty stały się dla mnie zrozumiałe. Aż trudno uwierzyć, że ta powieść to debiut. Inne debiuty przyzwyczaiły nas do naiwnych bohaterów i przewidywalności fabuły. Ale gwarantuję, że w "Gołębiu i wężu" tych elementów nie znajdziecie!


Dziękuję wydawnictwu We Need YA za możliwość zrecenzowania tej książki. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty